Rats - Night of Terror

Rats zapadł mi szczególnie w pamięć z kilku względów. Po pierwsze to horror sf - konkretniej horror postapokaliptyczny, a po obejrzeniu Mad Maxów bardzo polubiłem te klimaty. Po drugie, niezłe wrażenie zrobiła na mnie szokująca scena z udziałem śpiącej babeczki i jednego tylko szczura. Po trzecie to jedyny film, którego zakończenie ze dwa razy nawiedziło mnie w koszmarnym śnie - generalnie finał zrobił na mnie piorunujące wrażenie.
Fabuła tego włoskiego dzieła jest banalna. Oto grupa zmotoryzowanych nomadów, przemierzająca pustkowia zniszczonego wojną atomową świata trafia do bezimiennej mieściny. Tamże postanawia przeczekać noc. Nie wie, że miasto pełne jest gryzoni - no bo tylko ludzie i szczury mogą przetrwać zagładę.
Ekipa melinuje się w starej opuszczonej knajpie, aby przeczekać noc. Jak nie trudno się połapać, w ramach rekonesansu rozdzielają się i po kolei giną. A to ktoś w piwnicy, a to ktoś w magazynie - czyli znany standard. W tej dramatycznej sytuacji dochodzi jeszcze do próby przejęcia władzy, przez niezadowoloną z rozwoju wypadków część straceńczej ekipy. Wszystko to doprawione jest fatalnym aktorstwem (i dubbingiem), które czasem okraszone jest kawałkiem cycka.
Film polecam fanom europejskiego trashu, kampu i postapokalipsy. To niewątpliwie wymagający cierpliwości film, którego zakończenie (biorąc pod uwagę ogólną słabiznę) bardzo pozytywnie zaskakuje ciekawym zwrotem.
Film w troszkę obciętej wersji (mniej cycków) można zobaczyć na youtube, gdzie podzielony został na 10 części. Fanów zapraszam na seans: Rats - Night of Terror. Enjoy.
Komentarze