Uderzony Bieszczadem
Tarnica żródło: GEA |
Wracając z Bieszczad słuchałem radiowej Trójki. Wcześniej przez ponad tydzień pozbawiony byłem wszelkich wiadomości, więc nie wiedziałem o tej całej niesmacznej, żałosnej hecy z krzyżem. Tu obrońcy – słyszę, tam zaś przeciwnicy. Postanowiłem wykorzystać okres przymusowej abstynencji medialnej i pociągnąć ją dalej, rozszerzyć jej zasięg. Po powrocie porozumiałem się z drugą połową w tej sprawie – doszliśmy do zgody. Z satysfakcją donoszę, że poza jednym niewinnym epizodem z telewizją czeską nie załączałem telewizora od 14 dni. Doświadczenie jest doprawdy krzepiące. Mam więcej czasu wieczorami i jak kiedyś z uwagą słucham radia, zaczytuję się w Polityce. Czytam i słucham o krzyżu, lecz go nie oglądam. Ten krzyż mnie nie dotyczy, ten krzyż mnie nie dotyka, nie muszę dźwigać tego krzyża – ależ ulga.
Komentarze
Też mam takie doświadczenie (jeśli dobrze zrozumiałem Twój wpis), że po powrocie do cywilizacji z dłuższego wyjazdu czuję pewną niechęć, gdy z zewsząd zalewają mnie setki bodźców medialnych.