Warto jechać w Góry Sowie

W czasie wyprawy w Góry Sowie postanowiłem, że będą raczej oglądał niż chodził – dlatego też z wyjątkiem wyjścia na Strzeliniec (to już Góry Stołowe), nie dałem sobie szansy aby bujać się po tamtejszych szlakach. Zamiast tego obejrzałem kilka interesujących miejsc i spotkałem wielu ludzi z pasją.

Generalnie, w polskich górach nie ma alternatywy – albo po nich chodzisz, albo pod nimi leżysz, z wyjątkami oczywiście, bo infrastruktura turystyczna rozrasta się tak Tatrach jak i Beskidach – zmieniają nam się góry w kurorty pełne z jednej strony atrakcji (parki wodne i linowe, poligony do paintballa i wiele innych), z drugiej strony ludzi, którzy są przez te atrakcje przyciągani.

Jak wspomniałem w poprzedniej notce, góry Sowie to przyroda i historia. Zamki, pałace, twierdze oraz tajemnicze instalacje wojskowe, a dookoła przyroda niemal tak dzika jak bieszczadzka.

Twierdza Srebra Góra
Zresztą to skojarzenie z Bieszczadami szczególnie wyraźnie pojawiło się, kiedy z Bystrzycy Górnej jechaliśmy do kumplem obejrzeć forty w Srebrnej Górze. Z siłą pioruna uderzyło nas złudzenie, że oto pędzimy obwodnicą bieszczadzką - podobne serpentyny i równie fajne widoki. Wszystko jednak jakby przeskalowane, tak jakby ktoś spuścił trochę powietrza z balonu – góry nieco niższe, i ściśnięte i drogi węższa. Podobnie jak tam, słyszeliśmy krzyczącą pustkę – wyrwę, która powstaje wszędzie tam, gdzie historia z siłą huraganu porywa ludzi i rozrzuca po świecie. Świadectwem historii są budynki – kontrastujące z tym dziwnym i uroczym mniejszym wymiarem. Architektura jest ciężka, masywna, solidna – domy różnią się od tych, które możemy zobaczyć w Tatrach czy Beskidach, każdy z nich jest niemal jak kamienica, nierzadko dwupiętrowa, nawet w mniejszych, dobrze schowanych wsiach, których kilka miałem okazję zobaczyć. Tu i ówdzie, widać pruskie mury.

Trzy Sosny
W jednym z takich domów właśnie zatrzymaliśmy się wraz z przyjaciółmi. Na długi majowy weekend pojechaliśmy w 5 par i z malutkim dzieckiem nie mającym jeszcze roku. W Bystrzycy Górnej, w domu Trzy Sosny, który serdecznie polecam, każdemu, kto wybiera się w tamten rejon. Za niewielką cenę otrzymaliśmy cały parter domu do dyspozycji – pięć pokoi i kuchnia ze świetnym wyposażeniem – duża lodówka, rasowy piec gazowy oraz zmywarka. Dwa większe pokoje spełniają wysokie standardy – jeden, który pełnić może funkcję salonu ma duży telewizor i kablówkę, świetną kanapę i duże wygodne łóżka, w drugim jest podobnie. Nie mieliśmy też problemów z dostępem do internetu. Lecz i tak, jak to zwykle bywa wieczory spędzaliśmy w kuchni, sięgając po media z rzadka. Do tego bardzo ładne podwórko, oraz ogród w którym zażywaliśmy wieczornego grilla.

Prawdę powiedziawszy, bywałem w wielu miejscach, w różnych częściach kraju, i za podobną cenę, nie nocowałem nigdy w tak dobrych warunkach (powiedzmy sobie szczerze – zazwyczaj ten standard kosztuje co najmniej pięć dych). Jeżeli jeszcze, z jakichś przyczyn, nie wiecie dokąd pojechać – walcie do Bystrzycy Górnej. Tym bardziej, że właściciel, to cholernie interesujący człowiek, o spokojnym i fajnym charakterze.

Nie wiem czy jeszcze to pamiętacie, ale 3 maja spadł śnieg, który sparaliżował komunikację w całej kotlinie kłodzkiej. Właściciel pensjonatu widząc co się dzieje, zaproponował żebyśmy dobrze sobie przemyśleli nasze plany powrotu, po czym zaoferował nocleg za free – i choć nie skorzystaliśmy, byliśmy pod wielkim wrażeniem jego gestu. Przedzierając się w drodze powrotnej przez zaspy i połamane konary, mijając nadwyrężone ciężarem śniegu drzewa, w duchu tego żałowaliśmy, że nie przedłużyliśmy sobie urlopu.

Komentarze

Dopiero w ubiegłym roku dotarłem do Gór Sowich, przy okazji przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego, ale czułem się w nich jak w domu. Ciut przypominały mi Beskid Śląski, z uwagi na dużą ilość schronisk i tras widokowych.

Popularne posty